0%

Dopo l’airplay, la recensione…

Novembre 15, 2010 - Album reviews

Dopo aver messo tre brani del disco nel suo programma, Artur Chachlowski ha pubblicato su MLWZ una fantastica recensione di Apeirophobia.

L’amico Vini Corsini, cantante del gruppo SOLO e DJ in Polonia mi ha aiutato con la non facile traduzione dal polacco…

Grazie mille ad Artur e a Vini!

È bello osservare lo sviluppo della carriera dei musicisti rock.

Ricordo che all’inizio del 2007 mi capitò tra le mani l’album di debutto degli If dal titolo “The Stairway”: non mi piacque del tutto, ma si sentiva chiaramente che questa band italiana (anche se i suoi membri sono sparsi in tutta Europa) aveva un grosso potenziale. L’album successivo “Morpho Nestira” fu un grosso passo in avanti, e conclusi la mia recensione su Mały leksykon con la frase “la crescita è chiara e sono sicuro che che il prossimo album sarà ancora meglio, più interessante…”. E così è. “Apeirophobia” è finalmente un album riuscito dall’inizio alla fine, senza cadute di tono e, cosa più importante, con un alto livello dal punto di vista della realizzazione. La band chiaramente dimostra in questo disco l’inclinazione verso la musica epica ispirata dalla creatività di Pink Floyd, Genesis e The Who, arricchita dal suono della “scuola italiana del progressive rock” quindi band come PFM, Banco o Balletto di Bronzo.

L’album “Apeirophobia” e’ formato da appena 5 composizioni, anche se il brano omonimo, è lunga addirittura 28 minuti. Si tratta di una suite con molti temi e con molte parti che descrive la storia dell’umanità nel corso dei secoli. E bisogna ammettere che i mezzi artistici utilizzati dal gruppo trasmettono in pieno l’intento dell’autore. La suite “Apeirophobia” si sviluppa in modo fluido e coerente e regala un’ascolto molto interessante e godibile. La suite ha molti elementi di vari generi musicali diversi (flamenco, musica etnica, musica da pianoforte, rock) ma, nonostante sia costituita da 9 parti, non dà il senso di un prodotto fatto di elementi attaccati a forza tra di loro. Secondo me, può essere considerato il capolavoro di Dario Lastella. Vale la pena anche notare che sono ottime le parti vocali del nuovo membro della band, Elena Ricci. Grande acquisto!

Niente male anche i pezzi piu’ corti: il dinamico open air con elementi pinkfloydiani “Anima Mundi” è anch’esso di gran qualità. In “Summer Breeze” e nell’orchestrale “Aprile” troviamo una lirica più profonda, mentre “Last Minutes” è un brano prog solido e suonato bene con inclinazioni leggermente hard rock arricchito da vari suoni non musicali (ad esempio l’elettrocardiogramma). L’album si ascolta con sincero piacere e lo consiglio davvero a tutti, anche a quelli che non erano convinti di questa band dopo aver sentito i loro primi due lavori.

Alla fine un paio di chiarimenti. “Apeirophobia” non è nient’altro che paura dell’infinito. È uno stato psicologico insolitamente difficile da comprendere per l’intelletto umano, una specie di fobia, che da secoli viene affrontata da filosofi e scenziati. Sembra che questo elemento possa creare nella mente umana un danno maggiore della paura della morte. La mente umana sembra non essere in grado di affrontare il concetto di infinito e quando, dal punto di vista psicologico, si prova a definirlo in astratto, in alcuni individui nasce una paura verso qualcosa che non è conosciuto e non può essere concepito fino in fondo. Per secoli filosofie e religioni hanno tentato di riempire con le loro dottrine il vuoto nato dall’insicurezza di fronte all’infinito ignoto. Ma senza risolvere il problema. E proprio di questo parla questo disco. I diversi elementi letterari dei vari pezzi riguardano anche la pena di morte, i problemi legati all’emigrazione ed altri temi sociali. Lo stesso Dario Lastella ha scritto tutti i testi ed ha composto l’intera musica dell’album (con l’aiuto determinante del tastierista Claudio Lapenna in “Aprile” e in “Apeirophobia”). E da buon leader in confronto al precedente album ha cambiato due elementi della sua band (oltre a Claudio Lapenna è rimasto il bassista Franco Bussoli, mentre alla batteria è entrato Enzo Bellocchio), e ne ha cambiato anche il nome. Non esiste più If, il gruppo si chiama adesso Ifsounds. Il nome ma anche la musica, suonano decisamente meglio di prima!

Ecco l’originale in polacco…

Miło jest patrzeć na naturalny rozwój artystyczny rockowych wykonawców. Pamiętam jak na początku 2007 roku wpadł mi w ręce debiutancki album zespołu If pt.„The Stairway”. Podobał mi się umiarkowanie, ale wyraźnie słychać było, że ta umownie nazywana włoską (jej członkowie mieszkają porozrzucani po całej Europie) grupa ma w sobie spory potencjał. Potrafiła ona zrobić z niego użytek na kolejnej płycie zatytułowanej „Morpho Nestira”. Była ona dla If dużym krokiem do przodu, a małoleksykonową recenzję tego krążka zakończyłem słowami: „widząc tendencję zwyżkową, liczę, że na kolejnej płycie będzie jeszcze lepiej, jeszcze ciekawiej, jeszcze wspanialej…”. I jest. Bo „Apeirophobia” to wreszcie album udany od początku do końca, równy i, co najważniejsze, utrzymany na wysokim poziomie wykonawczym. Zespół wyraźnie demonstruje na nim muzyczne inklinacje idące w kierunku epickiej muzyki inspirowanej twórczością Pink Floyd, Genesis i The Who, wzbogaconej brzmieniem „włoskiej szkoły progresywnego rocka”, a więc grup pokroju PFM, Banco czy Balletto di Bronzo.

Album „Apeirophobia” składa się zaledwie z 5 kompozycji. Ta jedna, najdłuższa, tytułowa trwa aż 28 minut. Jest to wielowątkowa i wieloczęściowa suita opisująca historię człowieczeństwa na przestrzeni wieków. I trzeba przyznać, że artystyczne środki użyte przez zespół w pełni oddają zamysł autora. Tytułowa kompozycja w płynny i konsekwentny sposób rozwija się i sprawia mnóstwo muzycznej frajdy przy słuchaniu. Ten wielowątkowy utwór wypełniony jest szeregiem pierwiastków zaczerpniętych z rożnych gatunków (flamenco, muzyka etniczna, muzyka fortepianowa, rock), ale w ogóle, choć składa się aż z 9 części, nie sprawia posklejanego na siłę. Wszystko płynnie i starannie się tu rozwija i, według mnie, kompozycja ta nabiera rangi dzieła życia Dario Lastelli. Warto jeszcze zauważyć, że wspaniale prezentują się partie wokalne w wykonaniu nowoprzyjętej do zespołu pani, Eleny Ricci. Świetny to utwór!

Nieźle prezentują się też krótsze nagrania: dynamiczny opener z pinkfloydowskimi wstawkami „Anima Mundi” to także rzecz z najwyższej półki. Więcej liryzmu można spotkać w „Summer Breeze” i instrumentalno-orkiestrowym temacie „Aprile”. Utwór „Last Minutes” to kolejny solidny i rzetelnie zagrany progresywny numer z lekko hard rockowymi inklinacjami oraz szeregiem dźwiękowych zabiegów pozamuzycznych (m.in. elektrokardiogram). Wszystko to sprawia, że całego albumu słucha się z niekłamaną przyjemnością.  I polecam go z czystym sumieniem nawet tym, którzy nie czuli się przekonani do twórczości tej grupy po wysłuchaniu dwóch poprzednich albumów.

Na koniec kilka wyjaśnień. Tytułowa „Apeirophobia” to nic innego jak lęk przed nieskończonością. To psychologiczny stan niezwykle trudny do ogarnięcia przez ludzki umysł, pewnego rodzaju fobia, ze zbadaniem której od wieków zmagają się pokolenia filozofów i naukowców. Podobno jest to zjawisko mogące siać większe spustoszenie w umyśle człowieka niż lęk przed śmiercią. Ludzka myśl nie jest podobno w stanie uporać się z konceptem nieskończoności i kiedy, z punktu widzenia psychologii, dochodzi do prób definiowania tego abstrakcyjnego pojęcia, w niektórych jednostkach budzi się strach przed czymś, co nie do końca jest znane i zbadane. Filozofie i religie na przestrzeni wieków starały się wypełnić swoimi ideami pustkę powstałą w wyniku niepewności przed nieznaną nieskończonością. Ale nie doprowadziło to do rozwiązania problemu. I o tym właśnie opowiada ta płyta. Literackie wątki zawarte w poszczególnych utworach dotyczą też kary śmierci, problemów związanych z emigracją oraz innych tematów społecznych. Za warstwę literacką odpowiada sam Dario Lastella, który napisał wszystkie teksty oraz skomponował całą zamieszczoną na płycie muzykę (w tytułowej suicie oraz instrumentalnym temacie „Aprile” wspomagał go keybordzista Claudio Lapenna). I jak przystało na prawdziwego lidera, nie dość że w stosunku do poprzedniego albumu wymienił prawie cały skład swojego zespołu (ostał się tylko basista Franco Bussoli), to także zmienił jego nazwę. Nie ma już grupy If. Jest Ifsounds. Brzmi, nie tylko nazwa, ale i muzyka, zdecydowanie lepiej niż kiedyś!

Tagged as:  /  /  /  /  / 

Play Cover Track Title
Track Authors